SZTUKA PODKARPACIA tom IV

Subiektywna gra z obiektywem

Przyznać muszę, że jako malarz a także nauczyciel rysunku i malarstwa , miałem długo problem z kwalifikowaniem fotografii w kategorii pełnoprawnego, artystycznego medium. Wprawdzie postrzegałem ją jako znakomity środek do przekazywania informacji wizualnej, tzw. notatki chwili, niezastąpiony sposób raportowania rzeczywistości, także nierzadko jej perfekcyjnego odwzorowania, utrwalania, ale jakby w odniesieniu do samej powierzchni zjawisk, do ich rejestracji, obiektywnej, mocno odpersonalizowanej. W porównaniu z warsztatem malarskim chociażby i metodami jego praktycznej realizacji zmuszającymi do aktywizowania wielu poziomów inteligencji, zasobów wrażliwości, manualnych dyspozycji, doznań poznawczych i jednoczesnej ich selekcji i porządkowania, fotografia wydawała mi się na poziomie „budowania” obrazu, działaniem o dziecinnej wręcz prostocie, nacechowaną czy nawet obciążoną mechaniczną łatwością rejestracji. Poziom oporu w procesie kształtowania wizualnego efektu traktowałem w obydwu przypadkach jako nieporównywalny. Obiektywnie bezproblemowa możliwość uzyskania „odcisku”, śladu obrazu rzeczywistości o stosunkowo poprawnej jakości kazała mi odbierać fotografię z protekcjonalnym pobłażaniem i niezobowiązującą akceptacją. Owszem, dziedzina fotografii zależna jest od wyrafinowanego niekiedy instrumentarium, niewątpliwej wiedzy warsztatowej i ogólnej dotyczącej chociażby optyki, zasad kompozycji, ekspozycji z rozbudowaną paletą jakości materiałów, ale na poziomie rejestracji samego obrazu, w odróżnieniu od malarstwa np. obraz ten zapisany jest mechanicznie i nazbyt narzędziowo. Gwarancja obrazu wydaje się być przy tym zbyt jednostronnie oparta o sprawność i zalety urządzenia i w zasadzie pozbawiona większych trudności . Gwarancja ta co prawda daje częstokroć znakomity lub przynajmniej poprawny rezultat, czego rzecz jasna nie da się powiedzieć w odniesieniu do narzędzi właściwych dla klasycznych dyscyplin, ale mimo to wątpliwości pozostawały. Niemniej zdałem sobie sprawę , że dylemat ten ma miejsce na płaszczyźnie czysto technicznej, natomiast kiedy akcent położyć na poznawczą funkcję porównywanych mediów, efekty doznaniowe i mentalne będące skutkiem ich doświadczania na różnych zresztą poziomach, to sytuacja zaczyna nie być tak oczywista i właściwe tu rozważania mogą doprowadzić nas do zaskakujących wniosków.

Edyta Dufaj, zajmująca się fotografią od kilku zaledwie lat, odnosząca już jako studentka wydziału grafiki krakowskiej ASP znaczące sukcesy artystyczne dzięki swoim fotografiom, na jednej ze autorskiego portfolio umieściła zdanie Susan Sontag, które może być kluczowe nie tylko dla artysty fotografa, ale wyjaśnia sens twórczych działań w ogóle: „Poznanie zaczyna się od niezgody na potoczność wizerunku .” A więc wzięcie w nawias obiektywnego obrazu, brak akceptacji dla schematu widzenia, wyglądu rzeczy, nawykowego naturalizmu postrzeżeń. Przebijanie się do ukrytego, tego co pod powierzchnią zjawisk. W przypadku fotografii zadanie to może okazać się szczególnie niełatwe z uwagi właśnie na pewną gotową, „narzędziową” poprawność i realność obrazu. Fotografia zatem wkraczała by na teren sensownych, wartościowych z poznawczego a więc artystycznego punktu widzenia działań, od zanegowania funkcji lustra rzeczywistości do jakiego ze swej natury jest przypisana, od zaatakowania doskonałości mechaniki obiektywu i obrazu jaki za jego przyczyną powstaje.

Moje pierwsze zetknięcie ze zdjęciami Edyty Dufaj na jednym z konkursów organizowanych przez Muzeum Rzemiosła w Krośnie było czymś niecodziennym. Plakat , który reprodukował zwycięską pracę autorki był dla mnie intrygującą zagadką. Obraz bowiem był wysoce abstrakcyjny a jednocześnie jakoś dziwnie znajomy. Migotliwość wizualnej tożsamości tej fotografii przedstawiającej jak się okazało zwykłe blokowe balkony, wciągał i intrygował jednocześnie. Minęło kilka chwil nim zorientowałem się co jest jej tematem. Nieoczywistość, to jest ta poznawcza zdobycz, którą w swoje fotografie udaje się złowić Edycie Dufaj. Sieć jaką zarzuca na swoje motywy, zamienia je w ofiary, którym darowuje nowe życie. Ta przemiana jest wynikiem percepcyjnej gry, wykorzystaniem nawyków oka do tego, by zakwestionować nasze przyzwyczajenia. Za przyczyną niektórych zdjęć zaczynamy myśleć, nabierać dystansu, odrzucać schemat, dostrzegać i poznawać jednocześnie. Te uwagi dotyczą przede wszystkim fotografii pejzażowej Dufaj, które są najbardziej może „podejrzliwe” wobec obiektywnej rzeczywistości. Towarzyszący im jednocześnie duch perfekcji kompozycyjnej, redukującego ascetyzmu, minimalizmu nieomal, przysparza tym realizacjom niezaprzeczalnych walorów wysublimowanej estetyki. Zdjęcia portretowe z kolei, którym artystka poświęciła swój akademicki dyplom i które rozwija jak się wydaje w pewien odrębny cykl, zdają się korzystać pełnymi garściami z technicznego, przyrodzonego niejako fotografii potencjału. Ich autorka, w sposób maksymalnie zobiektywizowany, w prowokacyjnie naturalistyczny sposób z hiper odwzorowującym efektem, przedstawia swoich modeli. Tak jakby strategia sterylnego, chirurgicznie precyzyjnego portretu, była jednocześnie sposobem dotarcia do wnętrza osób portretowanych, poprzez dotkniecie ściany ich zewnętrznego wyglądu, poprzez bezkompromisowość tego zabiegu postawienie jednocześnie pytania o odwrotną stronę wizerunku. Fizyczność tych przedstawień zyskuje siłę obezwładniającą ich materialność, kładąc tym samym akcent metafizyczny nieomal. Czy taki był zamiar autorki?, kto wie, zważywszy, że seria portretów przedstawia osoby bliskie i najbliższe, ten dialog i prywatny „hommage”, może być prawomocny. Hiperrealistyczne techniki odtwórcze, zwykle służyły jednocześnie podważeniu jednoznaczności obrazu, jego oczywistości na zasadzie a rebours. Obraz bowiem wypreparowany z kontekstu potoczności, poddany jednocześnie skrajnej obiektywizacji odwzorowania, stając się czymś w rodzaju nagiego preparatu, zaczyna paradoksalnie odkrywać przed nami jakieś drugie dno prowokując nadrealne sugestie i poza fizyczne intuicje.

Paradoksy te, jak przypuszczam stanowią o istocie działań twórczych, młodej, niezwykle utalentowanej artystki, której udaje się podejmować w swojej twórczości istotny dialog własnych emocji, dyspozycji oka i inteligencji z zagadką rzeczywistości. Co więcej, dziedzina fotografii okazuje się być tutaj narzędziem jak najbardziej skutecznym i artystycznie pełnoprawnym. Medium zatem, pozostaje tylko obszarem określonym granicą narzędziowego potencjału. Istotny i decydujący akcent leży po stronie pewnej formy konstruktywnego sprzeciwu i nastawienia woli tego kto tym medium się posługuje. Kwestionowanie naoczności świata, jest bowiem najczęściej źródłem pytań istotnych i twórczych, skutkujących zaglądaniem zadziwionym okiem pod jego, wydawało by się od dawna oswojoną powierzchnię.

Piotr Wójtowicz